poniedziałek, 9 stycznia 2012

przemyślenia

Każdy z Nas potrafi wykrzesać z siebie tyle sił, by osiągnąć cel. Moim dozgonnym problemem jest to, że największe motywacje, chęci i uświadomienie sobie o powadze sytuacji nastepuje wtedy, gdy mam nóż na gardle. Sesja zbliża się wielkimi krokami, póki co lajcik i nic nie robię tzn. napisałam pracę zaliczeniową, o której zapomniało 3/4 studentów i wydrukowałam notatki, ale co dalej. W środę kolokwium z ukochanej rachunkowości i angielski. Na czwartek stos czekających notatek na kurs FC, które pewnie poczekają sobie do przyszłego czwartku. Ahoj. Wybrałam sobie specjalność i czuję wewnętrzne zadowolenie. Czeka mnie 1905h specjalnościowych = sektory publiczne + dodatkowy francuski bądź hiszpański oraz chiński - prawdopodobnie! Nie czuję się najlepiej. Potrafię, potrafię, potrafię! Muszę zmienić nastawienie, bo zginę. Mam czas, ale nie na odkładanie wszystkiego, lecz na zrozumienie, że muszę wziąć się w garść!

3 komentarze:

Agnieszka pisze...

Trzeba być dobrej myśli, a wszystko się uda! Wiadomo, studia to juz wyższy szczebel. Ja dopiero jestem na etapie gimnazjum, więc nie wyobrażam sobie byc teraz w Twojej sytuacji... Ale zyczę powodzenia i trzymam kciuki!

magic pisze...

nie tylko ty sie obijasz:-) mam to samo co ty, trzeba wziac sie w koncu w garsc - praca licencjacka czeka

Majka pisze...

powoli, powoli i wszystko będzie dobrze ;) studia to jak by nie patrzeć najlepszy okres w życiu ( tak mój tata mi zawsze mówi). od czasu do czasu trzeba przysiąść do nauki bo np. zbliża się sesja ale potem tylko laba ;)